post-thumbnail

Joanna Szymańska – z wykształcenia filozofka i filolożka. Obecnie pracuje zawodowo jako testerka oprogramowania. Wcześniej pracowała w branży ubezpieczeniowej. Prywatnie od 10 lat mieszka w Gdańsku, uwielbia podróże i wege jedzenie (a jeszcze bardziej przyjaciół którzy jej je przygotowują;)

Skąd Twoje zainteresowanie branżą IT?

Powiedziałabym, że jest to jedna z dróg której po prostu wcześniej nie wybrałam, bo studia na politechnice były jednym z punktów na mojej „Liście marzeń- czyli co dalej po maturze” 😉  Jednak młoda osoba dokonuje czasem przedziwnych (początkowo może nawet niezrozumiałych) wyborów i tym sposobem spędziłam cudowne lata na Filozofii i Filologii. Sądzę, że między innymi, dzięki tym studiom człowiek jest otwarty na nieoczywiste możliwości, które pojawiają się przed nami. Rozbudzona chęć poznawania, rozumienia i uczenia się spowodowała, że myśl o poznaniu świata IT przetrwała. I chyba mogę powiedzieć, że wróciła w odpowiednim momencie, bo dalsza historia to typowa droga pt. mama w IT.

Czym się dokładnie zajmujesz i w jaki sposób trafiłaś do zawodu?

Zajmuję się weryfikacją poprawnego działania otwartego systemu informacyjnego dot. zarządzania logistycznego. Głównymi zadaniami jest oczywiście wykonywanie testów (retesty, testy regresji, eksploracyjne, performance tests…) i zgłaszanie błędów, ale dużą część swojego czasu spędzam również na pisaniu i uaktualnianiu przypadków testowych, aktualizacji planu testów oraz kontakcie z klientem.

Trafiłam do tego zawodu podejmując świadomą decyzję, że to jest właśnie to co chcę robić i się w tym zrealizuję 🙂 (choć na początku były to tylko nadzieje). Zaczęło się od bycia mamą na urlopie wychowawczym i niedalekiej wizji powrotu do pracy, w której nadgodziny i pracujące weekendy były normalnością, co stało się dla mnie nie do przyjęcia w aktualnej sytuacji wychowywania szkraba, z którym to wolę spędzać „nadgodziny”. Długo zastanawiałam się nad zawodem, który chciałabym wykonywać, w czym czułabym się dobrze, który dawałby mi też stabilność finansową i nie ograniczał bycie mamą. To był czas, gdy zaczęły pojawiać się na rynku oferty z cyklu „zostań programistą w 6 tygodni”, przeglądałam je, chyba jak każda osoba zainteresowana szybką zmianą pracy, ale ciężko takie reklamy traktować zupełnie poważnie, może gdyby slogan brzmiał „poznaj podstawy programowania w 6 tygodni”, to bym przychylniej na to spojrzała. Jednak dzięki temu pierwszy raz usłyszałam, że można być testerem oprogramowania i…chyba mnie olśniło, wszystkie punkty na liście „mój przyszły zawód” odhaczone (stabilna, interesująca, dająca możliwość rozwoju, do tego elastyczne godziny pracy-ewentualnie praca zdalna). I rozpoczęła się trudniejsza część zadania: realizacja. Od pierwszego kroku, czyli zorientowania się czym zajmują się testerzy, do zatrudnienia minęło około 1,5 roku i było one wypełnione nauką, wysyłaniem CV i wielkim zwątpieniem, zwłaszcza w ostatnich dwóch miesiącach zanim znalazłam pracę.

Czy miałaś obawy przed wejściem do IT, a jeśli tak, to jakie?

Wielkie, od tych bardzo ogólnych (czy to dobra decyzja? czy ja się do tego nadaję?), po bardziej konkretne, czyli czy dam radę zdobyć wystarczające umiejętności, czy ogarnę wiedzę z zakresu testowania, czy znajdę po tym pracę, czy to niezbyt wielkie ryzyko porzucać wcześniejszą pracę itp. Podejrzewam, że standardowo wszyscy przez to przechodzili. Największe wątpliwości miałam na początku drogi, gdy postanowiłam, że zacznę tę przygodę od zdobycia certyfikatu ISTQB ( można by się spierać na ile było to złe, a na ile dobre posunięcie) i niedługo przed zdobyciem pracy(ewidentnie tak bym to nazwała, bo był o nią bój 🙂 ). Na początku ponieważ, gdy pierwszy raz przeczytałam sylabus ISTQB, to poczułam się jak na pierwszych zajęciach z filozofii, czyli: czy to jest w ogóle napisane po polsku? Na moje szczęście zrozumienie przyszło z czasem.
Duże obawy przyszły również, gdy mimo ciągłego wysyłania CV nie było żadnego odzewu przez parę miesięcy. Wtedy zwątpiłam już bardzo i zastanawiałam się czy brnięcie w to dalej ma jeszcze sens, bo ciągle słyszałam że nie spełniam podstawowego kryterium, czyli nie mam doświadczenia. Przyszedł jednak w końcu taki czas, że chyba większość potencjalnych kandydatów nie miało doświadczenia i wtedy zaczęły przychodzić oferty i pierwsze rozmowy rekrutacyjne. Ten etap też trochę potrwał ale zakończył się ofertą świetnej pracy.

Jakie są według ciebie zalety kobiet w IT?

Odnoszę wrażenie, że kobietom mocno zależy, żeby wykonywane przez nie obowiązki były bez zarzutu i do tego są skrupulatne. Jest to cenne podejście. Obawiam się jednak, że jest to kwestia też tego, iż kobiety jeszcze muszą udowadniać że nie znalazły się tu przez przypadek, i należy im się to tak samo jak mężczyznom.
Osobiście uważam że każdy jest świetny na swój sposób i nie chciałabym skupiać się na cechach które przynależne są konkretnej płci (choć pewnie takie można określić, ale nie sądzę żeby to miało większe znaczenie). Mam wrażenie, że jest to jedna z branż, w której właśnie najmniej zwraca się uwagę na płeć, a najbardziej na umiejętności. Co nie zmienia faktu, że nadal jest znacząco mniej kobiet, ale sądzę, że jest to wynikiem głębokiego i sztucznego podziału na dziedziny „dla chłopców” i „dla dziewczyn”, od którego powinniśmy świadomie odchodzić.

Jak myślisz, co można zrobić żeby zwiększyć ilość kobiet w IT?

Wydaje mi się że przydałaby się edukacja, która nie podcinałaby skrzydeł już na samym początku drogi, żeby w domach i szkołach każde dziecko słyszało, że może się realizować jak tylko zapragnie i płeć nie może być ograniczeniem.
A myśląc o tu i teraz, sądzę że kobiety, które podjęły już pracę w branży IT mogłyby( i wiem że wiele tak robi) dzielić się swoim doświadczeniem, mówić o sobie więcej i głośniej, żeby ten głos stał się normą w przestrzeni publicznej i dawał wsparcie osobom, które jeszcze się wahają albo w siebie nie wierzą.

Co doradziłabyś kobietom rozpoczynającym swoja drogę w branży?

Powiedziałabym żeby się nie poddawały jeśli to jest ich marzenie, bo pierwsze tygodnie pracy to jak zanurzenie się w inną rzeczywistość, a zwątpienie może pojawić się nawet po paru miesiącach pracy, kiedy zdajesz sobie sprawę jak dużo jeszcze nie wiesz.
Czerpcie wiedzę od koleżanek i kolegów z pracy, nie bójcie się pytać, wszystko może być nowe i macie prawo nie zapamiętywać informacji za pierwszym razem. Będzie ciężko, ale będzie też warto jeśli tylko poczujecie, że to jest wasza droga.
Poza tym takiej pozytywnej atmosfery, swobody w działaniu, wsparcia zespołu aktualnie nie zamieniłabym na nic innego, więc myślę że warto zaryzykować.

Drogie koleżanki, a jakie są wasze doświadczenia w branży IT? Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli podzielicie się nimi w komentarzach:)